Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale widzę, panie Ludwiku, że jakoś bardzo odbiegłem od Bazaru; zrozumiesz jednak, iż mówiąc o Stanisławie Szczepanowskim, Władysława pominąć nie mogłem, którego równocześnie poznałem, a z którym w bliższych byłem stosunkach niż z jego bratem. Jeśli ci jeszcze wspomnę Nikodema Biernackiego, wygnanego od dwóch lat z Poznania i liczącego się niewątpliwie do rzędu znakomitych skrzypków, któregośmy tu słuchali z przyjemnością gdy był młodym jeszcze i późniéj gdy ze Szwecyi wrócił, to pewnie zamknę szereg artystów polskich, którzy się przesunęli przez bazarową salę, a których nie tylko słyszałem, lecz prawie wszystkich poznałem także osobiście.
O cudzoziemcach, którzy popisywali się w Bazarze, mówić ci nie będę, bo ich nie słyszałem, natomiast z obowiązku zwiedzałem koncerta na dobroczynne cele; takich się tu mnóstwo odbyło, osobliwie na dochód Towarzystwa św. Wincentego i miałem przyjemność słyszenia całego legionu naszych pań i panien, śpiewaczek i fortepianistek, jako też Pieśni o ziemi naszéj i innych utworów pana kapelmistrza Dembińskiego.
Ale dość już o sprawach Euterpy, panie Ludwiku; ponieważ młody jesteś i masz ruchawe nogi, wolałbyś może usłyszeć coś o Terpsychorze na bazarowéj sali. Mnie owa muza już teraz nie obchodzi, lecz za dawnych czasów należałem także do gorliwych jéj czcicieli i uważałem za szczyt szczęścia kręcić się w kółko lub wybijać piętami obok jakiej mniéj więcéj czarującéj istoty, przy skrzypieniu smyczka i pisku fletrowersów. Przebyłem niemało balów i wieczorków na téj sali, a weselszych nie pamiętam jak w karnawale czterdziestego czwartego, piątego i szóstego roku. Społeczeństwo nasze było wtenczas wiele liczniejsze i zamożniejsze niż teraz, atmosfera polityczna wiele lżejsza. Ileż to od owéj daty