Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

oczami iskrzącemi się ironiczną ciekawością.; umiały conajwyżej pokazywać sobie palcem ekscentryczną nieco fryzurę jakiejś osoby, która w kilka lat później miała wprowadzić w modę tę fryzurę w największym świecie; i w sumie żałowały, że ten salon nie jest tak różny od znajomych salonów jak się tego spodziewały, doznając rozczarowania ludzi światowych, którzy, zapuściwszy się do kabaretu Bruanta w nadziei że będą „opyskowani“ przez piosenkarza, wchodząc spotkaliby się z poprawnym ukłonem w miejsce oczekiwanego refrenu: „Idą mordy, idą mordy — idą mordy, raz, dwa, trzy“.
Swojego czasu w Balbec p. de Charlus dowcipnie krytykował przy mnie panią de Vaugoubert, która mimo wielkiej inteligencji, spowodowała po nieoczekiwanym sukcesie katastrofalny upadek męża. Kiedy panujący, przy których p. de Vaugoabert był akredytowany, król Teodozjusz i królowa Eudoksja, przybyli znów do Paryża, tym razem na dłuższy pobyt, dawano na ich cześć codzienne fety, w czasie których królowa, zaprzyjaźniona z panią de Vaugoubert, którą widywała od dziesięciu lat w swojej stolicy, i nie znając ani żony prezydenta Republiki ani żon ministrów, odsunęła się od nich, aby się trzymać na uboczu z ambasadorową. Ta, uważając swoją pozycję za niewzruszalną — jako że p. de Vaugoubert był twórcą sojuszu między królem Teodozjuszem a