Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wieka który w to wierzy? A przecież to było bardzo niewinne. Szofer chciał mieć dla siebie wolne trzy dni. Nie śmiał ci tego powiedzieć. Wówczas, przez dobroć dla niego, wymyśliłam rzekomą wycieczkę do Balbec. Taka już jestem! i potem na mnie spadają te historje! Wysadził mnie poprostu w Auteuil, u mojej przyjaciółki przy ulicy de l’Assomption, gdzie spędziłam trzy dni, nudząc się jak mops. Widzisz, że to nic poważnego, niema żadnej katastrofy. Zaczęłam się domyślać, że ty wiesz może wszystko, widząc żeś się zaczął śmiać, kiedy z tygodniowym opóźnieniem przychodziły pocztówki. Uznaję, że to było śmieszne, lepiej było wcale nie wysyłać pocztówek. Ale to nie moja wina. Kupiłam je z góry i dałam szoferowi, zanim mnie wysadził w Auteuil, a potem ten ciołek zapomniał ich w kieszeni, zamiast je przesłać w kopercie przyjacielowi w pobliżu Balbec, który miał je wysyłać do ciebie. Oczekiwałam ich z dnia na dzień, czy przyjdą! Szofer przypomniał sobie aż po pięciu dniach, i zamiast mi powiedzieć, ciemięga wysłał je wprost do Balbec. Kiedy mi to powiedział, ależ mu zmyłam głowę! Niepokoić cię daremnie z winy cymbała, w nagrodę za to żem siedziała przez trzy dni jak w więzieniu, poto żeby on mógł załatwić swoje familijne sprawy. Nie śmiałam nawet wychodzić w Auteuil, z obawy aby mnie nie widziano. Jedyny raz kiedy wyszłam, to przebrana za mężczyznę, ot, bardziej dla hecy. A mój