Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nich po chińsku, że tak samo nie umieją rozróżnić mężczyzny pięknego od brzydkiego, jak nie umieją rozróżnić dwóch marek samochodu, nie znając się na automobilizmie. Wszystko to są blagi. Mój Boże, zauważ pan, nie twierdzę aby reputacja zła (lub to co przyjęto tak nazywać) a nieusprawiedliwiona była czemś absolutnie niemożliwem. Ale to jest tak wyjątkowe, tak rzadkie, że praktycznie nie istnieje. Bądź co bądź, ja, który jestem ciekawy, szperacz, znałem takie, i nie będące mitem. Tak, w ciągu mego życia, stwierdziłem (mam na myśli: stwierdziłem naukowo, nie rzucam słów na wiatr) dwie reputacje nieusprawiedliwione. Powstają one zazwyczaj dzięki podobieństwu nazwisk, lub z pewnych zewnętrznych oznak — naprzykład obfitości pierścionków — oznak, które ludzie niekompetentni uważają za coś absolutnie charakterystycznego dla tego o czem pan mówi, tak jak myślą że chłop nie wymawia dwóch słów bez „wciurności“, lub Anglik bez „goddam“. To jest gwara teatrzyków bulwarowych. Co pana zdziwi, to że reputacje nieuzasadnione uchodzą w oczach publiczności za najpewniejsze. Pan sam, profesorze, gotów włożyć rękę w ogień za cnotę tego lub owego który tu bywa, a którego poinformowani znają jak zły szeląg, wierzysz z pewnością, jak wszyscy, w to co się mówi o kimś znanym, wcielającym te gusty dla masy, wówczas gdy nie ma ich ani za grosz. Mówię „za grosz“, bo gdy-