Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wspaniała indywidualność, nie umiałaby jej zrozumieć i ocenić. Co się tyczy pani Molé, lepiej zostać przy pierwszem wytłumaczeniu, mimo iż nie jest całkiem ścisłe. Ponieważ „świat“ jest królestwem nicości, między wartościami światowych dam istnieją jedynie nieznaczne stopnie, wzrastające obłędnie jedynie od uraz lub urojeń pana de Charlus. I z pewnością, jeżeli baron mówił tak w owym języku będącym pretensjonalną mieszaniną rzeczy świata i sztuki, to dlatego, że jego babskie gniewy i kultura światowca dostarczały prawdziwej wymowie pana de Charlus jedynie błahych tematów. Ponieważ świat różnic nie istnieje na powierzchni ziemi, w żadnej z krain ujednostajnionych naszem poznaniem, tem bardziej nie istnieje on w „świecie“. Czy istnieje zresztą gdziekolwiek? Septet Vinteuila zdawał się mówić że tak. Ale gdzie?
Ponieważ p. de Charlus lubił także powtarzać coś jednemu o drugim, starając się ludzi skłócić, dzielić aby panować, dodał:
— Nie zapraszając jejmość pani Molé, odebrała jej pani sposobność do mówienia: „Nie wiem, czemu ta Verdurin mnie zaprosiła. Nie wiem, co to są za figury, nie znam ich“. Powiedziała już w zeszłym roku, że ją pani nuży swojem nadskakiwaniem. To gęś, niech jej już pani nie zaprasza. W sumie, ta damulka to nic nadzwyczajnego. Może bywać u pani nie robiąc ceregieli, skoro ja bywam. W rezultacie — zakończył baron — sądzę, że mi pa-