Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

osób z ludu, bo można należeć do rodziny monarszej, a zarazem do rodziny tak krwią jak duchem bardzo ludowej.
— Skoro mówimy o twojej rodzinie, Oriano — ciągnęła — widziałam wczoraj twego siostrzeńca Saint-Loup; zdaje mi się, że on chce cię prosić...
Książę de Guermantes zmarszczył jowiszowe brwi. Kiedy nie miał ochoty wyświadczyć jakiejś przysługi, nie chciał aby się żona tego podejmowała; wiedział, że to wyszłoby na jedno i że osoby, których księżna musiałaby o coś prosić, zapisałyby to na wspólne konto małżeństwa, tak samo jakby prosił on sam.
— Czemu mi sam nie powiedział — rzekła Oriana; — siedział tutaj dwie godziny wczoraj, a Bóg wie jaki on potrafi być nudny. Nie byłby głupszy od innych, gdyby miał, jak tylu ludzi z towarzystwa, ten rozum, aby umieć pozostać głupim. Tylko ten pokost wiedzy jest u niego straszny. Chce mieć głowę otwartą... otwartą dla wszystkich rzeczy, których nie rozumie. Gada o Maroku, to okropne!
— Nie może tam wracać z powodu Racheli — rzekł książę de Foix.
— Ale przecież to już zerwane — przerwał pan de Bréauté.

60