Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mnie na herbatę. Och, życie jest rozpaczliwe — zakończyła smętnie Oriana.
Pani d’Arpajon męczyła zwłaszcza księcia de Guermantes dlatego że był od niedawna kochankiem innej; dowiedziałem się, że ową inną jest margrabina Surgis-le-Duc. Właśnie ów lokaj pozbawiony wychodni podawał przy stole. I pomyślałem, że, jeszcze widać smutny, usługuje bardzo niepewnie, bo zauważyłem, że kiedy podawał panu de Châtellerault, wywiązał się tak niezręcznie z zadania, że łokieć księcia kilka razy potrącił łokieć służącego. Młody książę nie pogniewał się bynajmniej na rumieniącego się lokaja; przeciwnie, popatrzył na niego ze śmiechem swemi jasno-błękitnemi oczami. Ten dobry humor zdawał mi się dowodem dobroci. Ale uporczywość jego śmiechu kazała mi przypuszczać, że świadomy goryczy służącego, czuje może, przeciwnie, złośliwą radość.
— Ależ, moja droga, wiesz, że to co nam powiadasz o Wiktorze Hugo, to nie jest odkrycie — ciągnęła Oriana, zwracając się tym razem do pani d’Arpajon, która obróciła głowę z dosyć niespokojną miną. Nie licz na ten zaszczyt, że lansujesz debiutanta. Wszyscy wiedzą, że on ma talent. Co jest okropne, to Wiktor Hugo z ostatnich lat,

33