Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dy wszedłem. Swann ma przyjść za chwilę przynieść jej odbitki swojego studjum o monetach zakonu maltańskiego i, co gorsza, olbrzymią fotografję, gdzie kazał odbić dwie strony tych monet; teteż Oriana wolała ubrać się najpierw, aby móc z nim być aż do pery obiadu. Jesteśmy już tak zawaleni gratami, że nie wiemy gdzie je chować; pytam sam siebie, gdzie my wpakujemy tę fotografję? Ale mam żonę nazbyt uprzejmą, która zanadto lubi robić przyjemność. Myślała, że to będzie milusie z jej strony prosić Swanna o pokazanie jej wszystkich tych wielkich mistrzów Zakonu, których medale znalazł na Rodos. Bo ja mówiłem panu: Malta, a to jest Rodos; ale to jest ten sam zakon św. Jana z Jerozolimy. W gruncie rzeczy, ona się tem interesuje jedynie dlatego, że Swann się tem zajmuje. Nasza rodzina jest bardzo wmieszana w całą tę historję; nawet dziś jeszcze, mój brat, którego pan zna, jest jednym z najwyższych dygnitarzy zakonu maltańskiego, Ale gdybym ja mówiło tem wszystkiem Orianie, nawet by mnie nie słuchała. W zamian za to, wystarczyło, aby poszukiwania Swanna co do Templarjuszy (niesłychana jest ta pasja ludzi jednej religji de studjowania religji drugich!) zawiodły go do historji kawalerów rodyjskich, spadkobierców Templarjuszów, a

177