Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

skoro się mamy rozstać na zawsze, lepiej żebyśmy to zrobili, jak w muzyce, na doskonałym akordzie.
Mimo tych uroczystych zapewnień że się nie ujrzymy nigdy, przysiągłbym, iż pan de Charlus, niekontent że się zapomniał przed chwilą i bojąc się że mi sprawił przykrość, chętnie ujrzał by mnie jeszcze raz. Nie myliłem się, bo po chwili rzekł:
— Haha, ale ja zapomniałem najważniejszego. Przez pamięć pańskiej drogiej babci, kazałem oprawić dla pana ciekawe wydanie pani de Sévigné. Drobiazg ten nie pozwala, aby to nasze spotkanie było ostatniem. Trzeba się pocieszyć świadomością że rzadko się w jednym dniu likwiduje zawikłane sprawy. Niech pan pomyśli, jak długo trwał kongres wiedeński.
— Ależ ja mógłbym posłać po to, nie trudząc pana — rzekłem uprzejmie.
— Będziesz ty cicho, głuptasie mały — odparł baron z gniewem; — wolałby pan oszczędzić sobie tej śmieszności, aby uważać za małą rzecz honor, iż będziesz prawdopodobnie przyjęty przezemnie (nie mówię napewno, bo może poprostu lokaj odda panu te książki).
Opamiętał się:
— Nie chcę się z panem rozstawać na tych sło-

157