Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Jakto, więc pan nie wie? Czy pan nie zachowuje w pamięci tego co pan mówi? Czy pan myśli, że osoby, które mi oddają tę usługę aby mnie ostrzec, nie proszą na wstępie o sekret? I czy pan myśli, że ja chybię sekretu temu, komu go przyrzekłem?
— Zatem nie może mi pan powiedzieć? spytałem, ostatni raz szukając w głowie (gdzie nie znajdywałem nikogo), komu mogłem coś mówić o panu de Charlus.
— Czyś pan nie słyszał, żem przyrzekł sekret swemu informatorowi — rzekł baron świszczącym głosem. Widzę, że ze skłonnością do ohydnego paplania łączy pan zwyczaj daremnych nalegań. Powinieneś pan bodaj umieć skorzystać z naszej ostatniej rozmowy i mówić poto aby coś powiedzieć, a nie kręcić się w kółko dokoła niczego.
— Panie baronie — rzekłem, cofając się — pan mnie znieważa; wobec tego, że mnie pan kilkakrotnie przewyższa wiekiem, jestem bezbronny, gra jest nierówna. Z drugiej strony, nie mogę pana, przekonać; przysiągłem panu, żem nic nie mówił.
— Zatem ja kłamię! — wykrzyknął straszliwym głosem, robiąc taki skok, że się znalazł o dwa kroki odemnie.

151