Strona:Marcel Proust - Wpsc04 - Strona Guermantes 02-02.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

udzielić na prośbę osoby nie życzącej sobie abym ją wymieniał, będzie końcowym punktem naszych stosunków. Nie będę panu ukrywał, żem się spodziewał czegoś lepszego; spaczyłbym może nawet znaczenie słów — czego, przez prosty szacunek dla samego siebie, nie powinno się czynić nawet z kimś, kto nie zna ich wartości — mówiąc panu, żem miał dla niego sympatję. Sądzę jednak, że „życzliwość“, w swoim sensie najoczywiściej protekcyjnym, nie przekraczałaby ani tego com odczuwał, ani tego co zamierzałem ujawnić. Zawiadomiłem pana tuż po swoim powrocie do Paryża, dałem panu znać jeszcze do Balbcc, że pan może liczyć na mnie...
Przypominając sobie scenę, po której pan de Charlus rozstał się ze mną w Balbec, zaprzeczyłem gestem.
— Jakto! — wykrzyknął z gniewem, i w istocie twarz barona, skurczona i blada, tak bardzo się różniła od jego zwyczajnej twarzy, jak morze, na którem, w burzliwy poranek, zamiast zwykłej promiennej powierzchni, ujrzymy tysiąc wężów spienionej śliny — pan twierdzisz, żeś nie otrzymał mego zlecenia — oświadczyn niemal — że pan ma o mnie pamiętać. Co zdobiło książkę, którą panu przesłałem?

141