Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wybranego: pochodząc z nabożnych rodzin, łatwo mogły wierzyć, że żydzi mordują dzieci chrześcijańskie. „Zresztą pańskie przyjaciółki mają fatalny ton, mówiła Anna z uśmiechem, który znaczył, iż wie dobrze, że to nie są moje przyjaciółki. „Jak wszystko, co trąci plemieniem Israela“, odpowiadała Albertyna sentencjonalnym tonem doświadczonej osoby. Prawdę mówiąc, siostry Blocha, zarazem zbyt strojne i nawpół nagie, z miną omdlewającą, czelną, zamożną i szmatławą, nie robiły najlepszego wrażenia. A jedna z ich kuzynek, mająca dopiero piętnaście lat, gorszyła kasyno podziwem, jaki manifestowała dla panny Lei, której aktorski talent starszy pan Bloch bardzo cenił, ale której gusty, jak mówiono, nie zawsze kierowały się w stronę mężczyzn.
Bywały dnie, że jedliśmy podwieczorek z którejś z ferm w sąsiedztwie. Fermy te nosiły nazwy Ecorres, Marie-Thèrese, Croix d’Heuland, Bagatela, Kalifornja, Marie-Antoinette, Tę zwłaszcza upodobała sobie „banda”.
Ale czasami, zamiast się udać do fermy, wspinaliśmy się na sam szczyt skał i rozsiadłszy się na trawie, rozpakowywaliśmy sandwicze i ciastka. Dziewczęta wolały sandwicze i dziwiły się że ja jem tylko czekoladowe ciastko, gotycko ilustrowane cukrem, lub placuszek z morelami. Bo z sandwiczami z chesterem i z sałatą, potrawą ciemną i nową, nie miałem o czem mówić. Natomiast ciastka były świadome, placuszki rozmowne. W ciastkach była

208