Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

z lornetką przy oczach w podobnem świetle, wynikłem z morskiej wilgoci. Och! jakżebym pragnął oddać tę wilgoć: wróciłem z tych wyścigów jak oszalały, z taką żądzą malowania!
Potem Elstir zachwycał się partjami yachtingu, jeszcze bardziej niż wyścigami. Zrozumiałem, że regaty, że meetingi sportowe, gdzie dobrze ubrane kobiety kąpią się w seledynowem świetle morskiego hipodromu, mogą być dla nowoczesnego artysty motywem równie interesującym jak festyny, które tak lubili opowiadać jakiś Veronese lub Carpaccio.
— Pańskie porównanie jest tem ściślejsze, rzekł Elstir, że w mieście gdzie oni malowali, fety te były w znacznej części wodne. Tylko że piękność ówczesnych statków spoczywała najczęściej w ich ciężkości, w ich komplikacji. Były turnieje na wodzie, jak tutaj, wydawane przeważnie na cześć jakiejś ambasady, jak ten który Carpaccio przedstawił w Legendzie świętej Urszuli. Okręty były masywne, zbudowane jak gmachy, podobne do jakichś ziemnowodnych płazów, niby mniejsze Wenecje pośród tamtej prawdziwej, kiedy, przycumowane zapomocą ruchomych mostków, pokryte szkarłatnym atlasem i perskiemi dywanami, dźwigały kobiety obleczone w wiśniowy brokat lub zielony adamaszek, w pobliżu balkonów inkrustowanych barwnym marmurem, skąd inne kobiety wychylały się, przyglądały, w sukniach o czarnych rękawiczkach z białemi rozporami, oszytemi perłami lub strojnemi ko-

200