Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 03.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

widzenia, nietylko efekty słońca ale nawet regaty, wyścigi konne, wszystko to stało mi się upragnione z tej samej przyczyny dla której byłbym pragnął dawniej jedynie burzliwego morza; mianowicie dlatego, że te rzeczy kojarzyły się, jak niegdyś tamte, z ideą estetyczną. Bo z memi przyjaciółkami odwiedzaliśmy czasami Elstira; otóż, w dnie kiedy były u niego te dziewczęta, najchętniej pokazywał nam rysunki ładnych yachtswomen, lub jakiś szkic hipodromu w sąsiedztwie Balbec.
Wyznałem nieśmiało Elstirowi, żem unikał reunionów, jakie tam dawano.
— Źle pan robił, rzekł; to takie ładne i takie ciekawe. Po pierwsze, ta szczególna istota, żokiej, na którym skupia się tyle spojrzeń i który przed startem, posępny, szary w swojej lśniącej kurtce, tworzy jedno z harcującym koniem, tak nad nim panując! Jakieby to było interesujące podchwycić jego zawodowe ruchy, pokazać błyszczącą plamę jaką tworzy i jaką tworzy też czaprak koński na polu wyścigowem, Co za przeobrażenie wszystkich rzeczy w tym promiennym ogromie pola wyścigowego, gdzie nas zaskakuje tyle cieni, blasków, istniejących tylko tam! A kobiety, jakież mogą tam być ładne! Pierwszy reunion zwłaszcza był uroczy, były tam kobiety niesłychanie eleganckie, w jakiemś wilgotnem, holenderskiem świetle, gdzie się czuło w samem słońcu przenikliwy chłód wody. Nigdy nie widziałem kobiet przyjeżdżających powozem lub

199