Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego siostra lub matka nie mogłyby przyjmować. Co chwila zresztą, poznawana w płynnej przezroczystości i świetlnym werniksie cienia jaki lała na nią umbrelka, pani Swann przyjmowała ukłony zapóźnionych jeźdźców, jakby skinematografowanych w galopie w białem rozsłonecznieniu alei, klubowców, których imiona, sławne dla publiczności, — Antoine de Castellane, Adalbert de Montmorency i tylu innych, — były dla pani Swann poufałemi imionami przyjaciół. I ponieważ przeciętne trwanie życia — względna długowieczność — o wiele dłuższe jest dla wspomnienia poetyckich wrażeń niż dla wspomnienia ran serca, dawno minione męki, jakiem cierpiał wówczas dla Gilberty, przeżyła przyjemność jaką odczuwam za każdym razem kiedy zechcę czytać, niby na urojonym kompasie, minuty, upływające między kwadransem na pierwszą a pierwszą, w maju, odnajdując się w ten sposób w rozmowie z panią Swann, pod jej umbrelką, niby w cieniu szpaleru glicynij.


∗             ∗

Doszedłem do zupełnej prawie obojętności w stosunku do Gilberty, kiedy w dwa lata później wybrałem się z babką do Balbec. Kiedym ulegał czarowi nowej twarzy, kiedym się spodziewał przy pomocy innej młodej dziewczyny poznawać gotyckie katedry, pałace i ogrody Italji, powiadałem sobie smutno, że nasza miłość, jako

62