Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gardził, w jakim je sam posiadał. Ale obawa iż Bloch, dowiedziawszy się kiedyś że mówi się Venice i że Ruskin nie jest lordem, pomyśli retrospektywnie, iż musiał się wydać śmieszny w jego oczach, sprawiła że Saint-Loup uczuł się winny, tak jakby zgrzeszył brakiem pobłażania którego był pełen: i ten rumieniec, jaki zabarwi z pewnością kiedyś twarz Blocha świadomego swego błędu, pokrył antycypowanym odblaskiem policzki Roberta. Bo myślał, że Bloch przywiązuje więcej od niego wagi do tego błędu. Czego Bloch dowiódł w jakiś czas później, gdy, usłyszawszy że wymawiam „lift“, przerwał:
— A, mówi się lift. I, suchym i wyniosłym tonem dodał: — To nie ma zresztą żadnego znaczenia.
Powiedzenie niemal odruchowe, jednakie u wszystkich ludzi obdarzonych miłością własną, zarówno w najważniejszych jak i najbłahszych okolicznościach. Słowa te zdradzają, tak samo jak w danym wypadku, jak ważna wydaje się jakaś rzecz temu, co jej odmawia najmniejszego znaczenia; słowa tragiczne czasem, tak boleśnie wydzierające się z ust wszelkiego człowieka mającego nieco dumy, kiedy odmawiając mu usługi, odebrano mu ostatnią nadzieję: „Och, mniejsza, to niema żadnego znaczenia, urządzę się inaczej”. Tem innem urządzeniem się, będącem bez znaczenia, bywa czasami — samobójstwo.
Potem Bloch mówił mi rzeczy bardzo przyjemne. Z pewnością chciał być dla mnie bardzo miły. Jednakże spytał:

211