Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zydenta republiki. Znaczy to, że owe dwa światy mają o sobie wzajem pojęcia równie chimeryczne, jak je mają mieszkańcy plaży na jednym krańcu zatoki Balbec o plaży znajdującej się na drugim krańcu; z Rivebelle widać trochę Marcouville l’Orgueilleuse; ale właśnie to myli, bo przypuszczamy, że nas widać z Marcouville, skąd przeciwnie splendory Rivebelle są przeważnie niedostrzegalne.

Lekarz z Balbec, wezwany do mnie z powodu ataku gorączki, uznał, żem nie powinien pozostawać cały dzień nad morzem w pełnem słońcu w największy upał. Nakreślił dla mnie parę recept; babka wzięła je z pozornym szacunkiem, w którym poznałem natychmiast niezłomne postanowienie nie użycia żadnej, ale uwzględniła zalecenia lekarza z zakresu hygieny i przyjęła propozycję pani de Villeparisis, która ofiarowała się brać nas na spacer powozem. Aż do śniadania, chodziłem tam i z powrotem od siebie do pokoju babki. Jej pokój nie wychodził wprost na morze jak mój, ale miał okna na trzy różne strony; na plażę, na dziedziniec i na pole. Umeblowany też był inaczej: miał wielkie fotele haftowane metalowym filigranem w różowe kwiaty, zdające się wydzielać miłą i świeżą woń, którą czuło się wchodząc. I o tej godzinie, kiedy promienie, pochodzące z różnych oświetleń i jakby różnych godzin, łamały kąty ścian i obok odblasku pla-

156