Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 02.djvu/126

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czajne dla tej biedoty co życie osobliwych ryb i mięczaków. (Wielka kwestja socjalna, to pytanie, czy szklana ściana zawsze będzie chroniła ucztę cudownych zwierząt i czy szarzy ludzie, patrzący chciwie z ciemności, nie przyjdą ich wyłowić w tem akwarium i zjeść). Na razie, wśród ciżby stojącej i zgubionej w mroku, był może jaki literat, jaki miłośnik ludzkiej ichtjologji, który, patrząc na szczęki starych żeńskich potworów zamykające się na kawale pochłoniętej strawy, bawił się klasyfikowaniem ich wedle rasy, wedle cech wrodzonych a także owych cech nabytych, które sprawiają, iż stara dama serbska, o typowej paszczy wielkiej ryby morskiej, je sałatę — ile że od dziecięctwa żyła w słodkich wodach faubourg Saint-Germain — jak urodzona La Rochefoucauld.
O tej porze widywało się trzech mężczyzn w smokingach, czekających na zapóźnioną towarzyszkę, która niebawem, w sukni prawie za każdym razem nowej i w szarfach dobranych wedle specjalnych gustów jej kochanka, zadzwoniwszy ze swego piętra na „lifta”, wychodziła z windy niby z pudełka z zabawkami. I wszyscy czworo, uważając że międzynarodowy styl Palace, zaszczepiony w Balbec, raczej rozwinął tam zbytek niż dobrą kuchnię, pakowali się do powozu i jechali na obiad o pół mili stąd do renomowanej jadłodajni, gdzie odbywali z kucharzem nieskończone narady co do porządku menu i doboru dań. W czasie tej przeprawy, obsadzona ja-

122