Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

aby ją upiec u piekarza. Niewątpliwie za pierwszym razem kiedy usłyszała o szynce Yorskiej, Franciszka, uważając język za mniej bogaty i swoje własne uszy za niedość pewne, nie uwierzyła w tę rozrzutność słownika i w to aby mógł istnieć zarazem i York i Nowy York; sądziła tedy że się przesłyszała i że chodzi poprostu o słowo znane jej wprzódy. Toteż, od od owego czasu, przed słowem York zjawiało się w jej uszach lub przed jej oczami — kiedy czytała anons — przydatek New, który wymawiała Nef. I z najlepszą wiarą mówiła do posługaczki:
— Idź przynieś mi szynkę od Olidy. Pani mówiła koniecznie, żeby była nefjorska.
Tego dnia, o ile Franciszka oddychała płomienną pewnością twórców, moim udziałem był okrutny niepokój poszukiwaczy. Bezwątpienia, dopókim nie usłyszał Bermy, doznawałem przyjemności. Doznawałem jej na skwerku przed teatrem, gdzie w dwie godziny później nagie kasztany miały się lśnić metalicznym blaskiem, gdy płomyki gazu oświetlą szczegółowo ich gałęzie; i w obliczu kontrolerów których wybór, awans, los, zależał od wielkiej artystki: ona sama dzierżyła władzę w zarządzie teatru, na którego czele przesuwali się kolejno znikomi i czysto nominalni dyrektorowie. Kontrolerzy odebrali bilety nie patrząc na nas, przejęci myślą, czy wszystkie zlecenia ich pani wiernie przekazano nowemu personelowi; czy dobrze zrozumiano, że klaka nigdy nie ma oklaskiwać jej samej; że okna mają być otwar-

27