Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zwisko biskupa współczesnego Joannie d’Arc. — Po artykule, jaki napisał o Cesarzu, przesłałem mu bilet z „p. p. c.”
Odczułem to zdumienie, jakiego się doznaje otwierając korespondencję księżnej orleańskiej, z domu księżniczki Palatynatu, bratowej Ludwika XIV. I w istocie, księżniczka Matylda, ożywiona uczuciami tak bardzo francuskiemi, wkładała w nie uczciwą szorstkość dawnych Niemiec, odziedziczoną może po matce, księżniczce wirtemberskiej. Szczerość tę, nieco rubaszną i prawie męską, łagodził, kiedy się, uśmiechała, włoski wdzięk. A wszystko było spowite w tualetę tak bardzo „drugie cesarstwo”, że, mimo iż księżniczka nosiła ją spewnością jedynie przez przywiązanie do mód jakie niegdyś lubiła, robiło to wrażenie, iż świadomie strzeże się popełnić błędu w historycznym kolorycie, aby nie zawieść oczekiwania tych, co spodziewali się po niej wskrzeszenia innej epoki.
Szepnąłem Swannowi, aby ją zapytał, czy znała Musseta.
— Bardzo mało, szanowny panie, odparła z miną która udawała dąs, gdy w istocie przez żart mówiła tak do Swanna, będąc z nim bardzo zażyle. Był u mnie raz na obiedzie. Zaprosiłam go na siódmą. O wpół do ósmej, gdy go nie było, siedliśmy do stołu. Przyszedł o ósmej, ukłonił mi się, siada, nie otwiera ust, odchodzi po obiedzie tak że nie usłysza-

178