Strona:Marcel Proust - Wpsc02 - W cieniu zakwitających dziewcząt 01.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

biła Krytykę czystego rozumu, ale nie jest przykra.
— Jestem całkowicie pańskiego zdania, odpowiadała księżna Oriana. Do tego była dziś onieśmielona, ale zobaczycie, że ona może być urocza.
— Jest o wiele mniej nudna niż pani X (żona gadatliwego Akademika, kobieta naprawdę niepospolita), która cytuje wam dwadzieścia tomów!
— Ależ nie może być najmniejszego porównania!
Swann przyswoił sobie tedy u księżnej Oriany zdolność mówienia takich rzeczy i to mówienia szczerze; i zachował tę zdolność. Posługiwał się nią teraz w stosunku do ludzi, którzy u niego bywali. Starał się spostrzegać i lubić w nich pewne przymioty, które wszelka istota ludzka objawia, jeśli się na nią patrzy życzliwie, nie zaś z wybrednym grymasem; podkreślał zalety pani Bontemps, jak niegdyś zalety księżnej parmeńskiej, którą powinno się było wykluczyć z kółka Guermantów, gdyby ono nie zachowało uprzywilejowanego wstępu dla księżniczek krwi i gdyby w stosunku do nich brano pod uwagę jedynie inteligencję i wdzięk. Widzielimy zresztą w swoim czasie, że Swann skłonny był (stosował to obecnie jedynie konsekwentniej) wymieniać swoją towarzyską sytuację na inną, która mu w danych okolicznościach bardziej odpowiadała. Jedynie ludzie niezdolni rozłożyć w swojej percepcji tego, co na pierwszy rzut oka wydaje się nierozdziel-

134