Strona:Mali mężczyźni.djvu/337

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Adaś pewno będzie historykiem, kiedy opowiada z takim ładem i z taką jasnością,“ rzekł wuj Fritz, i gdy podawał potomkowi pielgrzymów trzeci kawał indyka, oczy mu się śmiały, zarówno jak i cioci Ludce.
„Myślałem, że w dniu dziękczynienia trzeba jeść, ile się zmieści; a tymczasem Franz powiada, że to nigdy nie uchodzi,“ rzekł Nadziany z taką miną, jak gdyby go doszła jakaś smutna wiadomość.
„Franz ma słuszność. Bądź umiarkowany, bo inaczéj nie mógłbyś dopomagać w niespodziance,“ powiedziała pani Ludwika.
„Dobrze, będę ostrożny; ale wszyscy dużo jedzą, i ja także wolałbym jeść do syta, niż być umiarkowanym,“ rzekł Nadziany, który dzielił to powszechne prawie przekonanie, że dziękczynienie trzeba obchodzić stanem bliskim apopleksyi, lub co najmniéj niestrawnością i bólem głowy.
„Teraz, moi pielgrzymi, bawcie się spokojnie, bo w wieczór będziecie mieli dosyć ruchu,“ rzekła pani Ludwika, gdy po wypiciu cydrem ogólnego zdrowia, wstała od stołu po długim obiedzie.
„Przejadę się teraz z całą moją gromadką, korzystając z przyjemnéj pory, — a ty będziesz mogła wypocząć, moja droga, żebyś nie była nadto strudzona wieczorem,“ dodał pan Bhaer. Zajechał więc po chwili ogromny omnibus, chłopcy ubrali się w płaszcze i kapelusze, i puścili się na daleką i wesołą przejażdżkę, aby pani Ludwika mogła wypocząć i swobodnie załatwić niektóre jeszcze drobiazgi.
Po wczesnéj herbacie z lekką przekąską, znowu czesali się i myli ręce, poczém zaczęli niecierpliwie wyglądać gości. Tylko rodzina była spodziéwaną, bo zazwyczaj odbywały się tam uroczystości w ściśle