Strona:Mali mężczyźni.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pewnego poniedziałku, kiedy najwięcéj było do roboty, przywiązał tłustą Azyę do słupa i przez pół godziny skazał ją tam na gniewne szarpanie się. To znów rzucił raz pieniądz rozpalony na plecy Maryi-Annie, gdy ta ładna dziewczyna posługiwała do stołu przy gościach, skutkiem czego biedaczka wylała zupę i zawstydzona wybiegła z pokoju, a wszyscy myśleli, że chyba oszalała. Innego dnia postawił konewkę z wodą na drzewie i wstążeczką przewiązał ucho; skoro Stokrotka zwabiona tym jaskrawym sztandarem, sprobowała go pociągnąć, niechcący wzięła kroplistą kąpiel, zniszczyła świeżą sukienkę i obraziła się bardzo. To znów wsypał do cukierniczki ostrych białych kamyków, gdy babka jego przyszła raz na herbatę, i biedna staruszka dziwiła się w cichości, czemu cukier nie rozpuszcza się w filiżance. Pewnéj niedzieli poczęstował kolegów w kościele tabaką i pięciu tak się rozkichało, że musieli wyjść na dwór. W zimię skopywał ścieżki i pokryjomu polewał wodą, żeby ludzie musieli upadać. Biédnego Silasa doprowadzał niemal do szału, zawieszając jego ogromne buty w widzialnych miejscach, bo miał olbrzymią nogę i bardzo wstydził się tego. Namówił raz Dola, żeby sobie dał przywiązać nitkę do ruszającego się zęba i nibyto miał mu go wyrwać bez bólu; ale ząb nie dał się wydobyć za pierwszém szarpnięciem; biédny Dolo przebudził się więc z wielkim przestrachem i odtąd już mu nigdy nie ufał. Nareszcie dopuścił się i téj psoty, że dał kurom chleba zmaczanego arakiem i tak się upiły, że całe ptastwo było tém zgorszone, iż szanowne kokosze chwieją się dziobiąc ziarno, i gdaczą nieprzytomnie. Wszyscy zanosili się ze śmiechu na ten komiczny widok, ale Stokrotka zdjęta litością, zamknęła je w kurniku, by się tam otrzeźwiły.