Strona:Mali mężczyźni.djvu/304

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Ja także. Słyszeliście, co dziś mówili ci panowie dziaduniowi?“ zapytał Jakubek, na którym ów dzień sprawił wielkie wrażenie. „Jeden ze wspólników pana Laurence, u którego wuj Jan pracował tak długo, powiedział, że on był prawie do zbytku sumienny, i pod każdym względem wyższy nad wszelkie zarzuty. Inny odezwał się, że niéma tak wielkiéj zapłaty, któraby zdołała wynagrodzić taką wierność i uczciwość w pracy. Wówczas dziadunio opowiedział im, że wuj Jan miał kiedyś posadę u oszusta, jak się pokazało; zwierzchnik ten zażądał raz udziału jego w brudnéj sprawie, a doznawszy odmowy, rzekł gniewnie: „Tak surowe zasady przeszkodzą ci w każdym interesie,“ on zaś odparł: „Nie przystąpię do żadnego interesu bez surowych zasad,“ i porzucił zaraz tę posadę, a objął daleko uciążliwszą i mniéj płatną.“
„Brawo!“ zawołali chłopcy z zapałem, bo tego dnia byli szczególnie zdolni ocenić podobny charakter.
„Wszak on nie był bogaty?“ zapytał Jakubek.
„Nie.“
„I nie odznaczył się niczém?“
„Nie.“
„Tylko był dobrym?“
„Tak,“ odrzekł Franz, i żałował, że wuj Brooke nie uczynił nic głośnego, widząc, że jakoś zawiódł Jakubka swą odpowiedzią.
„Tylko był dobry, w tém zawiéra się wszystko,“ powiedział pan Bhaer, który dosłyszawszy ostatnie wyrazy, odgadł, co się odbywa w duszach jego chłopców. „Powiem wam o nim niektóre rzeczy, żebyście zrozumieli, dla czego ludzie go poważali, i czemu wolał być dobrym, niż bogatym, lub sławnym. Poprostu pełnił każdy obowiązek tak gorliwie i wiernie, że to go czyniło mężnym, cierpliwym i szczęśliwym, —