Strona:Mali mężczyźni.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówiła wprawdzie: „Nie dbam o to,“ ale dbała, — i było jéj przykro słyszéć: „Wolę siostrzyczkę moję, bo jest milutka,“ więc pewnego razu, tak silnie wstrząsnęła Stokrotką, że jéj aż ząbki szczęknęły; a potém, poszła się wypłakać w szopie. Niewiadomo, z jakiego źródła zaczerpnęła pociechę czy téż dobrą radę, — w tém ogólném schronieniu dla strapionych dusz. Może jaskółki, siedząc na górze w ulepionych z ziemi gniazdkach, wyśpiéwały jéj nauczkę o uroku słodyczy? Bądź co bądź, wyszła ztamtąd zupełnie uspokojona, i pilnie szukała w owocowym ogrodzie, pewnego gatunku wczesnych jabłek, które Becia lubiła dla tego, że były słodkie, małe, i różowe. Uzbrojona w tę gałązkę oliwną, podała ją z pokorą księżniczce, która łaskawie przyjęła dar; a nawet gdy Stokrotka pocałowała Andzię na znak zgody, Becia uczyniła to samo, jak gdyby dla wynagrodzenia zbytniéj surowości swojéj. Od owego dnia, zgodnie bawiły się razem, i Andzia doznawała królewskich łask. Trzeba przyznać, że z początku tak jéj było, jakby dzikiemu ptaszkowi w pięknéj klatce, i od czasu do czasu, wymykała się, żeby pobiegać swobodnie, lub pośpiewać całym głosem, nieprzeszkadzając ani Stokrotce, pulchnéj gołębicy, — ani Beci, złotemu kanarkowi. Ale jéj to na dobre wyszło; widząc bowiem, jak wszyscy kochają małą księżniczkę, za jéj drobne zalety i cnoty, zaczęła ją naśladować, gdyż pragnęła miłości, i usilnie starała się ją zdobyć.
Nie było w całym domu ani jednego chłopca, któryby nie doznawał wpływu Beci, i nie poprawił się, sam niewiedząc jak i kiedy, — bo dzieci umieją dokazywać cudów, w kochających je sercach. Idyotyczny Karolek przyglądał jéj się z niewypowiedzianą przyjemnością; na co, wbrew zwyczajowi, pozwalała