Strona:Mali mężczyźni.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzony pokój wrócił do porządku, chorzy mieli się lepiéj, i przestępcy zostali wysłuchani. Alfred i Tomek szczerze przyznali się do winy i ubolewali nad niebezpieczeństwem, jakie groziło ukochanemu przez nich domowi, ale Dan z miną zatwardziałego grzesznika utrzymywał, że się nie stało nic złego.
Pan Bhaer niczém się tak nie brzydził, jak kiedy ktoś pił, grał w karty i klął; nawet tytoń przestał palić, żeby chłopcy nie mieli złego przykładu. Bardzo się więc zasmucił i rozgniéwał, że Dan, który ze wszystkich dzieci najwięcéj kosztował go trudu, skorzystawszy z jego nieobecności, dał początek tym surowo wzbronionym przewinieniom i nauczał jego niewinnych wychowanków, że to są męskie rozrywki, na które można sobie pozwolić. Przemawiał długo i poważnie do zgromadzonéj dziatwy, a na zakończenie rzekł tonem stanowczym, lecz smutnym:
„Sądzę, że Tomek jest dostatecznie ukarany, i że zranione ramię długo mu przypominać będzie popełnioną winę; Alfreda także wyleczy przestrach, bo szczerze winy żałuje i stara się, być mi posłusznym; ale tobie, Danie, jużem nieraz przebaczył, a jednak nic to nie pomaga. Nie mogę pozwolić, żebyś psuł chłopców złym przykładem, nie chcę téż rzucać grochu o ścianę, możesz się więc pożegnać ze wszystkimi i poprosić dozorczynię, o upakowanie ci rzeczy w moim czarnym worku.“
„Ach, panie, dokądże on pójdzie?“ zawołał Alfred.
„Do bardzo ładnéj wsi, gdzie poséłam czasem chłopców, gdy się tu nie chcą dobrze sprawować. Tamtejszy przełożony, pan Page, jest uczciwym człoczłowiekiem i Danowi będzie doskonale, jeżeli na to zasłuży.“
„A kiedy powróci tutaj?“ zapytał Adaś.