Przejdź do zawartości

Strona:Mali mężczyźni.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„Nie troszczcie się o mnie,“ ale nigdy tego nie zapomniał, chociaż nieraz jeszcze sprowadził ich na złą drogę.
Gdy pan Bhaer zobaczył biédne bydlę i wysłuchał całéj historyi, nie powiedział ani słowa prawie, bojąc się widocznie, żeby w pierwszéj chwili rozdrażnienia, nie rzec za wiele. Czerwonka została wygodnie umieszczona w oborze, a chłopcy odesłani do swych pokoików, póki nie nastąpi wieczerza. Ta krótka odwłoka dała im sposobność rozważyć całą rzecz, odgadywać ciekawie, jaka ich kara spotka i czy Dan będzie wydalony. On tymczasem gwizdał wesoło u siebie, żeby nikt nie mógł przypuszczać, że go to choć trochę obchodzi; ale oczekując wyroku, coraz silniéj pragnął pozostać, i nasuwały mu się na pamięć zaznane tam wygody, przyjemności, a zarazem dawna niedola i zaniedbanie. Wiedział, że państwo Bhaer chcą jego dobra i w głębi serca był wdzięczny, ale skutkiem ciężkiego życia, stał się twardym, obojętnym, podejrzliwym i samowolnym; dla tego nie znosił żadnego przymusu, i opierał mu się, jak nieokiełznane zwierzę, chociaż czuł, że korzyść i poprawa jego, jest na celu. Gdy mu się przypomniało, że znowu będzie może musiał włóczyć się i pukać do cudzych domów, czarne brwi ściągnął i tak smutno rozglądał się po swym pokoiku, że zmiękłoby na ten widok daleko twardsze serce, aniżeli pana Bhaer. Ale skoro wszedł ten zacny człowiek, Dan przybrał w mgnieniu oka zwykłą minę, — on zaś rzekł:
„Wiem o wszystkiém, lecz na prośbę matki Bhaer, zostawię ci jeszcze czas do poprawy, chociaż znowu przekroczyłeś mój przepis.“
Słysząc te niespodziane słowa, zarumienił się chłopiec po uszy, ale odrzekł ze zwykłą opryskliwością: