Strona:Mali Robinsonowie.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

Co będzie z tą pozostawioną bez opieki gromadką? Czy nie wstąpią na te same tory, co i ojciec, czy krwią swych rodaków nie poplamią rąk w przyszłości?...
Małgosia, czulsza od brata patrzała na matkę, jakby wyczuwając jej myśli, naraz odezwała się do niej:
— Mateńko, a czy nie możnaby niepozwolić na to, żeby te biedne dzieci żebrały?
— Dobre z ciebie dziecko, Małgosiu, nie zapominasz nigdy o ubogich i nigdy w serduszku swem nie nosisz zemsty...
Idź, Małgosiu i przyprowadź te sieroty... Nasza droga ojczyzna uratowana — uratujmy i te nieszczęsne, niewinne dzieci... Niech żyje Francja!

KONIEC.