Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ta maleńka myśl, niby iskierka zatlona w duszy, ustąpiła wnet miejsca wielkim, poważnym, jasnym myślom.
Zmuszały one studenta do długiej, ciężkiej, mozolnej pracy, trudu wielkiego i nierozłącznego z nim niewzruszonego męstwa, spokojnego zgodzenia się na skromną rolę zwykłego robotnika, ogniem swego ducha i serca, niszczącego przegniłe, rozkładające się resztki przesądów, powag i nawyczek.
Czy mogę się wziąć do tego? — zapytał się siebie Misza.
Ale zaraz zrozumiał ze wstydem, że z trwogi przed czemś, pytania tego umyślnie tak nie postawił, jak należy. I spytał: Czy chcę to robić?
...Wstał zimny, ponury dzień zimowy. Więzienie obudziło się ze snu...
W kurytarzu rozległ się zgrzyt żelaznych zamków, piszczały i skrzypiały zardzewiałe zasuwy, rozlegały się ostro rozkazy, to drżące, niepewne, to znowu odważne, gwałtowne głosy więźniów.
Na myśl Miszy przyszły, dumne, przez ścianę więzienną zasłyszane słowa sąsiada:
— Kto swego ducha wyzwoli z więzienia przesądów — wolny jest od więzienia wszelakiego... zmusi kamienie, by mówiły i... przemówią.
Za oknem wzdłuż murów więziennych snuła się straż. Żołnierze szli miarowo z głowami w dół opuszczonymi, stu-