Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pierwszy pomocnik zaśmiał się mrukliwie, ściągnął czoło poorane siecią zmarszczek i rzekł:
— Ha no, to powiem panu, panie badaczu, że władza przydłużyła mu czas przechadzki o pół godziny... i inne ulgi też nastąpią zapewne...
— Dziękuję — odparł Misza.
— Niema za co! — rzekł sucho przełożony i wyszedł z celi.
Aleksander Oficerow, ospowaty dozorca więźniów opowiedział Miszy o tym człowieku następującą historyjkę: Powziął on raz podejrzenie co do swojej służącej, że ukradła jego żonie pierścionek i by wymusić przyznanie się do kradzieży, przez całą noc męczył dziewczynę. Kazał zawołać dwu aresztantów, na których miał z jakiegoś powodu złość, rozkazał im rozebrać ją do naga, przywiązać do stołu i zmusił ich do łechtania ofiary przez całą noc. Gdy dziewczyna omdlewała, kazał jej dawać pić, a potem dręczyć na nowo. Rzecz skończyła się tem, że jeden z aresztantów, nie mogąc znieść męki, stracił przytomność. W ataku szalonej żądzy, rzucił się w oczach przełożonego i towarzysza na dziewczynę i chciał ją zgwałcić. Obito go, zamknięto do lochu i gdy znikły ślady uderzeń, odesłano go do domu waryatów.
— Na tem się skończyło — zamknął Oficerow swe opowiadanie, obejrzał się trwożnie dokoła, i spuścił oczy. Misza słuchając tego, czuł niepokonany wstręt do dręczyciela, gdy go jednak tego samego dnia zobaczył w swej kaźni,