Strona:Maksym Gorki - W więzieniu.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie tak samo — no i prawdę powiedziawszy, ...to był... mój siostrzeniec...
— No i coż? — szybko spytał Misza.
— No cóżby, — posłali go do domu waryatów...
— Waszego siostrzeńca?...
— A no tak... — szeptał starowina, a oko jego podskakiwało dziwnie, pewnie kiwał potakująco głową.
— I on tu siedział?... — spytał cicho Misza.
— W kaźni Nr. 9.
— A wyście go... wyście go... wyście też tu byli? — mówił Misza głosem przerywam, czując równocześnie jakiś niemiły zimny kurcz w sercu.
— Jestem tu już od siedemnastu lat — odparł stary ze spokojem — właściwie idzie mi już na ośmnasty.
Misza spoglądał na matowe oko starego i jego suchy, kościsty nos i miał ochotę spytać:
— Czyście szpiegowali swego siostrzeńca, tak jak mnie? Ale nie powiedział tego głośno, nie chcąc robić staremu przykrości, rzekł tylko:
— A toście tu już dawno!...
— Czekaj no pan, przyniosę sobie krzesło, — szepnął dozorca mrugając swojem okiem — ciężko mi już schylać się... bolą mnie krzyże!
Poszedł. Misza stał u drzwi, słyszał suwanie pantofli starca i myślał: