Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzić sobie główną kwaterę), zamierza wyprowadzić się po ślubie syna do Bawarji czy do Anglji. Szkoda! Czarująca osoba.

— Podobno fenomenalnie piękna. Musi tu być jej portret — wtrącił Wiktor, spozierając na długą ścianę, na której jednak ujrzał tylko kilka malatur dość banalnych.
— Nie! — odparła panna Emma. — Wyobraź sobie, że w całym zamku niema ani jednej jej podobizny. Jest tylko dawna miniatura, przedstawiająca ją z synem. Pokażę ci.
Wzięła z pobliskiego stolika i podała mu dużą miniaturę w kształcie serca, perłami otoczoną, na której widniała bardzo wysoka blondyna, okazała a szczupła w pasie, o niebieskich oczach i twarzy ujmującej niewieścią łagodnością. Jako panna tworzyła ona wraz z siostrą i bratem grupę osób za najpiękniejsze w Londynie uznanych. A nad Tamizą nie brakło piękności.
Jednocześnie Emma pokazała gościowi w części salonu, jakby osobny pokój tworzącej, portret jej ojca, pułkownika Cornwall Wells, w czerwonej tunice, oraz dwa popiersia w złoconych ramach: Wilhelma Pierwszego i Fryderyka Trzeciego.
W tej chwili empirowy zegar na gzymsie kominka wydzwonił piątą i panna Schlichting, nacisnęła guzik elektryczny. Kazała podać do salonu herbatę i poprosić pannę Harrison.
Najpierw pojawił się rasowy fox-terrier, dzwoniący łańcuszkową obrożą. Za nim weszła szybko koścista, w bronzową, krótką amazonkę odziana osoba, figurą przypominająca kobietę a twarzą mężczyznę. Zerknęła ciekawie na Wiktora Kunę i wyciągnęła do niego rękę.
— How do you do? (Jak pan się miewa!) — bąknęła zdawkowo i spojrzała uważnie w twarz panny Schlichting.