Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/478

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do unieważnienia ich głosów. Zarazem opowiadali wieśniakom smalone duby, odstręczające od głosowania za Polską, najfantastyczniejsze, najdziksze kłamstwa. Szeptano prostakom na ucho coś o ucieczce Korfantego i straszono ich pomstą „des deutschen Gottes“.
Atoli rozbijało się to o procedurę głosowania, zapobiegającą szalbierczym zabiegom. Bo po stwierdzeniu tożsamości osoby głosującego, członkowie biura sami wręczali mu dwie kartki, z których jedną wkładał on do koperty w klatce na ten cel wzniesionej.
Przez dzień cały trwało głosowanie i przez dzień cały pani Jadwiga i inne panie czuwały, by nie przepadły polskie głosy. Opieszałych wzywano do urny przez gońców.
Z południa zajechał przed to biuro samochód. Wysadzono, raczej wyniesiono z niego p. dyrektora Kuhnę. Snać działo się w jego duszy coś osobliwego, gdyż twarz jego, i tak zwykle poważną, omraczał w tej chwili uroczysty wyraz, jakby miał stanąć przed jakimś najwyższym trybunałem.
Nie patrząc na nikogo, wtoczył się do biura z pomocą Froncka i żony. A gdy przyszło mu wejść do budki, by tam niepostrzeżenie włożyć w kopertę jedną z dwóch kartek, skinął na Jadwinię, by mu towarzyszyła, jak na to pozwalał chorym regulamin plebiscytowy. Sam lewą ręką wziął jedną z kartek i spalił ją w płomieniu świecy. Drugą zaś podał synowej z prośbą:
— Włóż to w kopertę!
Jadwinia wyczytała na kartce: Polska — Polen i chwyciło ją za pierś ogromne wzruszenie. Spełniwszy jego polecenie, padła ustami na jego rękę i kilka łez dziękczynnych stoczyło się na nią.
Pojęła, że w tym momencie odbierał on chrzest polskości, myśląc zapewne o swej rodzinie, a głównie o Walterze, z którym świadomie brał dozgonny