Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/465

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Za to Jadwinia przyrzekła spędzić z nim nazajutrz czas dłuższy. Opowiedziała mu jakąś anegdotę i pożegnała go czule.
Przed willą czekał na nią Froncek. Chuchał w palce, przestępował z nogi na nogę, bo mróz podcinał go w galoty, ale czekał, snać pilny mając do niej interes. Gdy wyszła, skłoniwszy się jej, spytał:
— Pon porucznik przyńdzie?
— Nie, a o co ci to chodzi?
— Chciołech łopedzieć jak my trzech germańskich bergmanów wygnali furt. Z onych agitatorów, co ich z Wrocławia na grube przysłali. Chodzili po Mysłowicach w małpicach i w grubach godali: „Oberschlesien bleibt deutsch“. Troche my im namajtali, i naonaczyli, że jak nie pójdom do dom szukać swego Lehmana, to, niech ich ręka Bosko broni, pyski im wrzącą wodą wyparzymy i taki im plebiscyt sprawimy! — chwalił się Froncek, drepcąc obok pani Wiktorowej.
A miało to być przegrywką do uzyskania jej przyzwolenia na dalej sięgające plany jego i jego godnej kompanji.
— Dzisia we Vereinssaalu majom hajmatstroje wielki wiec — począł z namaszczeniem i wykładał jej, że jeśli szwaby polskie zebrania rozbijają, nie można pozwolić, aby te germańskie gizdy swobodnie uradzali, Polakom grozili i wykrzykiwali: hoch!
Gnębiło go to, że bomby gazowe a łzy wyciskające, których skrzynię był zabrał z dworca z odkrytej dla hajmatstrojów przesyłki, spoczywają u niego bez użytku, więc zamierzał kilka z tych jaj cisnąć w tłum wiecujących Germanów i rozpędzić ich na cztery wiatry. Lecz bał się porucznika. Przeczuwał, że on się temu sprzeciwi. Wyspekulował jednak w swym politycznym łbie, że jeśli jego „żena“, na której względy liczył, plan ten choćby milczkiem pochwali, będzie miał wolną rękę. Bo hytrak ten odgadywał, że każdy chłop bez wyjątku