Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chciałem powiedzieć? Otóż trzeba nad Wiktorem bacznie czuwać, by ten hakatysta nie wypłatał mu znów łajdackiego figla, rozumiesz? Wiktor taki lekkomyślny... Ty powinnaś mieć rozsądku za dwoje... On docenia ciebie, ale zgoła nie docenia potęgi pieniędzy. Zapisałem wam wszystkie swoje akcje przemysłowe. Na nich i na twym posagu Wiktor winien wyróść na potentata przemysłowego na G. Śląsku. Ale musi kochać pieniądz. Kto go nie kocha, nie ma go i naodwrót, kto go kocha, to go ma, chociażby wstępował w życie bez grosza. Pragnę, schodząc ze świata, żywić nadzieję, że będziecie mieszkali w pałacu. No, ty młoda jesteś i ideały chodzą ci po głowie. Ale zmienisz się, gdy zostaniesz matką... A kiedy to nastąpi? Pod koniec roku?
— Dowie się ojciec w sam czas! — zaśmiała się i pokraśniała.
— Dużo pieniędzy i dużo dzieci, to powinno być waszem hasłem. No, wyprzedzisz chyba Matyldę. Taka dzielna Polka! — uśmiechał się.
— A Matylda nie Polka?
— Polka, taka śląska Polka.
— To znaczy, trochę mniej Polka?
— Mnie wydaje się, że dopiero jej córka będzie taką Polką, jak ty.
— Augustyn twierdzi, że brak tu Polakom tradycji, podstaw narodowych, brak ech powstaniowych i odblasków kultury rodzimej. Dlatego tak trudno dociągnąć psychikę G. Śląska do wyżyny tego wielkiego faktu dziejowego, jaki przeżywamy. Może to racja. Władek Pochwalski sądzi, że patrjota śląski posiada cechy neofity. Lecz to właśnie bardzo mi się podoba w Matyldzie, Wiktorze i Augustynie. Ich uczucia są tak świeże, dziecięce i gorące... Za to trzeba ich kochać!
Pan Wilhelm nie wiedział. co na to powiedzieć.
— Kochane z ciebie dziecko! — wycedził z umiłowaniem.