Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/458

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nazwiska nasze, żon, matek i krewnych. A potem w dniu 21 marca, jak jeden mąż głosować będziemy i murem staniemy przy Matce-Polsce...
— Jeszcze słowo. Pamiętajcie i powtarzajcie w kopalniach, hutach i domach, co wam już dawniej mówiłem, a mianowicie, że w Westfalji kobieta i małoletni robotnik, pobierali w kopalniach 22 i pół marki dziennie, na Dolnym Śląsku 24 marki a górnośląska robotnica brała w tym samym czasie tylko 19 i pół marki. Czemu? Czemu jej szwaby skąpili, czemu ją krzywdzili? Bo Polka... I tak samo byłoby jutro, gdybyśmy nasz Śląsk w szponach szwabów zostawili. Bo to plemię na polskiej krzywdzie jedzie i krzywdą pogania.
— I to wam przypominam jeszcze, że w ostatnich latach trzydziestu, Niemcy pokrzywdzili robotników górnośląskich o... 2 i pół miljarda marek przedwojennych, płacąc im stale mniej, niż robotnikom w Niemczech. A, że wartość hut i kopalni naszych wynosiła dwa miljardy, więc krzywda robotników o pół miljarda przerasta wartość tych wszystkich kopalni i piętrzy się w taką górę, że mógłby ją zobaczyć ślepy. A w czyjej to kieszeni przepadło te 2 i pół miljarda? W kieszeni Niemca — prawroga naszego, prawroga Polaków i Polski!... Ale już dobiega kres krzywd, hańby, ucisków i sromu! Kończą się wiekowe rządy podłego łupieżcy na tej Piastowskiej ziemi... — huknął wreszcie Kuna i uderzył młotem w spiż swych uczuć najszczytniejszych.
A słuchacze, uroczeni temi dźwiękami, w milczeniu wpatrywali się w niego, niby w świętą figurę, takie biło od niego światło. Gdy skończył, odczuli, że słowa z głowy tylko płynące byłyby w tej chwili przebrzmiały bez wrażenia. Nikt zatem nie zabrał już głosu, lecz wszyscy zaintonowali z przejęciem: „Nie damy ziemi“...