Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/451

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Czemu? Zapewne dlatego, że sądził, iż Artur Gronosky, poinformowany o tem, kazałby pana zamordować.
— A zatem, posługując się tym Arturem Gronosky‘m, ten szatański, przebiegły człowiek pragnął mieć w nim jedynie firmę, której widok musiał sprowadzić moje podejrzenia w zgoła inny kanał. Chciał zasnuć oczy mnie i ojcu, ogłupić nas i stanąć poza obrębem podejrzeń. Czy tak?
— Tak. Istotnie pomyślał to sobie z szatańską, nieporównaną przebiegłością.
Wiktor zastygł w zamyśleniu. Na kwestję, skąd Walter dowiedział się o jego rozprawie z porucznikiem Gronosky‘m, znalazł odpowiedź odrazu. Było jasne, że tylko panna Emma Schlichtling mogła mu to zdradzić, a z tego wypływał wniosek, że weszła z nim w konszachty w celu uwięzienia krnąbrnego kochanka.
Teraz dopiero ujrzał Wiktor cały ogrom wyrafinowanej nieprawości tej kobiety. Pojął, że ona pokierowała tą sprawą tak, aby rozdzielić go z Jadwinią, dostać go w swe ręce, skrępować, potem zobaczyć się z nim bez świadków, odziać się w piękne pozory wybawczyni i zarówno groźbą jak miłością zabrać więźnia i zakuć w swe kajdany. Djablica!...
W ogromnem zdumieniu, graniczącem z podziwem dla jej demonizmu, Wiktor głuchy był długo na pytania ojca, który, do głębi tą sprawą wstrząśnięty, domagał się wyjaśnienia, jaką to scysję miał Wiktor z jakimś porucznikiem Gronosky‘m.
Artur Gronosky był narzędziem Waltera, a Walter narzędziem tej groźnej wszetecznicy. Emma królowała nad tą sprawą i z niej wzięło początek zło.
— Nareszcie wniknąłem w arkana tej intrygi! — wyrzekł do siebie Wiktor, padł w fotel i zauważył: — Walter przyszył osobistą sprawę do spraw