Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy pani Agata przystąpiła do urządzania mieszkania dla młodej pary, dyrektor nadspodziewanie hojny, pchał żonę do zbytków. Nie chodziło mu o syna ani nawet o faworytkę, lecz o jej rodziców. Bo wyobrażał sobie państwa Orzelskich, nie bez racji, jako ludzi z wielkiego świata, uposażonych dobrym smakiem i wrażliwych na urządzenie domu, więc bał się, że pokątnie będą kręcić nosem na ognisko domowe Wiktora i swej córki, na wille dyrektora kopalni i wszystko, słowem, że „wynosić się będą nad Górny Śląsk“.
Zapragnął przeto zaimponować im. Byłoby to wszakże odniosło skutek wręcz przeciwny, gdyby pani Agata nie była uzależniała swych decyzji od zdania Jadwigi. Ośmielona przez to dziewczyna zwierzała się jej teraz ze swych dawnych obserwacji:
— Gdybym śmiała pouczać pana dyrektora i robić mu uwagi, byłabym już nieraz skrytykowała to i owo w jego willi.
— Co takiego? Mów śmiało! — zachęcała ją pani dyrektorowa.
— Najpierw wyrzuciłabym z ogrodu owe srebrne i złote kule, sterczące na drzewcach dla ozdoby... czego? Kwiatów, tych pięknych malw, na jakich tle pozwalają sobie błyszczeć nachalnie. Powtóre... dyrektor wkłada tyle zamiłowania i pieniędzy w swój ogród a nie dba o gazony. Wymagają one wprawdzie kilkoletnich zabiegów, ale są czemś dla ogrodu ważniejszem, aniżeli podłoga dla pokoju. Altana...
— Gdybyś to powiedziała dyrektorowi, kazała mu rozstać się z temi kulami, nie darowałby ci tego.
— Nie pisnę ani słowa. Niejedno mama będzie mogła przy sposobności usunąć lub zmienić, i tak zamalować te medaliony z „landszaftami“ na ścianie wnęki, a zarazem ścianę tą purpurową pomalo-