Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/433

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wał ją półsłówkami. Nie chciał powracać myślami do tych przeżyć strasznych; pragnął zapomnieć o tem, o wszystkiem i spocząć w błogiem rozmarzeniu. Trzymał jej rączkę w swej dłoni, czuł przy boku swoje ukochanie, swoją przystań szczęścia a świat ginął w bezbarwnej. mgławicowej oddali.
Najchętniej byłby milczał. Aby coś mówić, pytał ją o ślub siostry, o pobyt w Warszawie. Ale i to nawet, jak rodzice jej zapatrują się na ich miłość i przyszłość, zdawało się nie zajmować go w tej chwili wcale. Wyrzucał słowa bezmyślnie.
Panna Jadwiga położyła dłoń na jego skronie. W oczach miał gorączkę, głowa jego płonęła i zapadał w stan bliski maligny. Więc przykryła go swą dachą pod brodę, usłała jego głowę na piersi i otuliła go ramionami jakby dziecię.
— Chory?... Boli, co?...
— ... Dobrze mi — odszepnął niby we śnie, a bił od niego żar.
Przez dwie doby grzązł i kołatał się w tumanie gorączki. Budząc się z głębin snu, wodził obłędnemi oczyma po stroskanych twarzach matki i panny Jadwigi. Lekarz kiwał nad nim głową, zachodziła bowiem obawa, czy nie wywiąże się z tego zapalenie płuc, oskrzeli lub inna poważna choroba. Długie bytowanie w wilgotnej klatce, po której pokutował ciągle a swobodnie zimny wiatr, a głównie ostatnia w niej noc musiały wstrząsnąć nawet silnym i odpornym organizmem i powalić na łoże junaka, znękanego moralnie.
Niemniej od żony strapiony był stanem faworyta dyrektor i paliła go żądza odkrycia sprawców tej djabelskiej sztuczki. Postanowił przeto hojnie za wszystko wynagrodzonemu Nawojowi, o którego sprycie miał teraz nadzwyczajne wyobrażenie, powierzyć misję rozwikłania zagadki, otaczającej tę sprawę.
Tymczasem trzeciego dnia rano Wiktor odzyskał pełną przytomność i począł rozglądać się w