Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na podstawie niezmordowanych wywiadów udało się stwierdzić poczynania Wiktora do momentu, gdy ślad jego zaginął.
W ostatnich czasach wszedł on w bliskie stosunki towarzyskie z członkami polskiego konsulatu generalnego w Opolu. Zaproszono go przeto na kolację, jaką konsul generalny p. Daniel Kęszycki wydał na cześć gościa z Warszawy, Adama hrabiego Zamoyskiego, prezesa „Wielkiego Tygodnia G.-Śląskiego“ pracującego w stolicy bardzo wydajnie dla sprawy zjednoczenia G. Śląska z Rzecząpospolitą.
Dyrektorowi Kuhnie schlebiało to ogromnie, że Wiktor znajdzie się tam wśród arystokracji i w duszy pochwalał teraz żonę za to, że swego czasu wpajała w synka przepisy dobrego wychowania, chociaż w mieście zaopinjowano z przekąsem, iż pragnie ona zrobić z syna panicza.
Istotnie Wiktor zastał w konsulacie grono jaknajwyżej postawionych osobistości, a więc generała Le Ronda z szefem jego sztabu, pułkownikiem de Montmarin i z generałem hr. Gratier, dalej księcia Olgierda Czartoryskiego z małżonką Mechtyldą, arcyksiężniczkę austrjacką, hrabiego Oppersdorffa z Głogówka, wypróbowanego w dniach czarnej niewoli przyjaciela Polaków, z małżonką z gniazda Radziwiłłów, nadto Korfantego, kilku członków komisarjatu i konsulatu polskiego tudzież trzech czy czterech oficerów francuskich.
Wiktor wybrał się do Opola w towarzystwie porucznika de Saint Laurent. Zatrzymał się w hotelu, przebrał się na wieczór, wyszedł i nie zjawił się w murach hotelowych więcej.
Następnego dnia przybył do hotelu o wczesnej godzinie jakiś młody, porządnie ubrany człowiek, rzekomo z polecenia porucznika Kuny, zapłacił za niego rachunek i zabrał jego walizkę. Poczytywano go za służącego z konsulatu polskiego czy też