Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pani i dowiedziałem się, że pani jest dobra, prawa, nasza, że pani jest moja wyśnioną kobietą, którą muszę kochać na śmierć...
Przykrył twarz rękoma i mówił jeszcze do niej najcudniejszemi akordami wezbranego serca i duszy:
— I wtedy wreszcie poznałem panią, gdy, tam na wzgórzu, po bitwie ukazała mi się pani z temi wyciągniętemi do mnie, odartego, wojackiego chachara — taka cudowna, archanielska, świetlana, jedyna na ziemi!...
— O najdroższy!... — drżący, łzami ociekający szept zachwytu padł mu na pierś i spoczęła na niej jasna głowa.
A on łkał:
— Później zdało mi się, że ta wizja cudna to nie była pani, lecz... Polska, wyciągająca kochające ramiona i błogosławiąca nam...
— Oh, kochany mój... — ramiona dziewczyny oplotły jego szyję.
— Ja panią znam i wierzę, bo tyś jest mojem ukochaniem...
— I ja znam pana i dlatego tak kocham. Nawet wierzę, lecz... ja nie chcę wierzyć, oślepnąć. Boję się złudy, rozczarowania, ciosu, boję się swej miłości, bo mam szacunek dla siebie... Najdroższy, przez ten czas ja wyzwolę się z więzów. Wrócę do was swobodna i wasza. A on wstąpi w siebie...
— Gdybyś mnie tak kochała jak ja ciebie... — przytulił jej głowę do piersi.
— O, nie wolno tak myśleć! Najdroższy panie Wiktorze, jeszcze pan nie wie, że kocham go od naszego pierwszego spotkania? Może już przedtem... Wtedy, gdy widziałam go w Warszawie w towarzystwie Władzia Pochwalskiego. Zapamiętałam go głęboko. Tak mi się podobał... Tak bardzo... — wyznawała gorącym szeptem w klapę jego surduta. — A potem zjawił się, zesłany przez anioła