Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/294

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nowicie podwieźć amunicję, zastąpić wyczerpanego żołnierza innym a wszystkich jakokolwiek odżywić. Więc w szeregach ujawnił się pewien ruch, wielu wycofywało się do miasta, niejeden dążył do tartaku. Ale panna Jadwiga nie poszła za nimi. Była przytwierdzona do miejsca, czekała z bijącem sercem...
Dookoła niej zaległa pustka. Kilku ludzi, co jak ona, odważyli się pod mury domku, znikli, a ks. Woźniak pozostał wśród powstańców. Na pobojowisku zaś zbierano zwłoki Kłoska i rannych.
Wiktor poczołgał się do ciężko ranionego towarzysza, pomógł dźwignąć go na nogi, zaczem, całodzienną akcją przemęczony, ruszył do tartaku, by trochę wypocząć, porozumieć się z bracią a wreszcie wyłowić skądsiś kulomiot dla swej wysuniętej placówki. Wracał z bojów do chachara podobny, z twarzą spotniałą, umorusaną, z łapami chłopa, w odzieniu zapiaszczonem, podartem.
Prąd nowego życia przeszył go, gdy ujrzał na białym ekranie ciemną postać — zjawę dziewczyny, uosabiającej w sobie „polskie powstanie“. Zrozumiał, że nie mogło jej tu zabraknąć, jak ducha nie może zabraknąć w żywem ciele. Podskoczył ku niej.
— Pani tu!? — zadźwięczała ekstaza.
— Pan zdrów!?
Dwie rączki wyciągnęły się do niego a ze zroszonych oczu wystrzeliło szczere, gorące wyznanie.
Nigdy jej nie widział taką, z obnażonem sercem w źrenicach, olśniewającą królewskim blaskiem uczucia, w łzę miłości zaklętą. Cudna była jak gwiazda ranna, z kosmykiem włosów spadającym wzdłuż twarzy, z rozchylonemi wargami, ze słońcem szczęścia na licach i podanemi naprzód rękoma, które zdawały się kłaść na jego serce z matczyną dobrocią, nieprzebraną łaskawością i z miłosnem, ofiarnem oddaniem.