Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kami i mankietami — tą porywającą dziewczynę, od której promieniował zapał powstańczy.
— Czy Mysłowice całe w naszych rękach? — wystrzeliła ku niemu, zanim uścisnęli sobie ręce.
— Froncek odpowiedziałby pani na to: niema tak dobrze! — roześmiał się porucznik, oplatając ją złotem spojrzeniem. — Niemczury schowali się do kopalni i domu sypialnego. Miasto całe nasze, oczyszczone, lecz trzeba ich wykurzyć z tych posad.
Panna Jadwiga rozumiała, że to, co brała za potyczkę decydującą, było tylko przegrywką do boju, jaki miał się rozegrać dopiero.
— A załoga francuska co? — spytała stropiona.
— Gwiżdże na wszystko. Pije piwo na dworcu kolei a, skoro będzie gorąco, odjedzie sobie zapewne.
— A gdzie Augustyn? — wpadła Matylda.
— W tartaku. Gotuje tam ze Słowikową strawę dla powstańców.
Puścili się razem do tartaku przez zdenerwowane miasto, jakby trzęsieniem ziemi rozstrojone. Na ulicach potworzyły się grupy ludzi. Ten i ów miotał z ubocza jadowite spojrzenia na Wiktora, na tego powstańca w zadzierzystej czapce z obwiniętemi łydkami, w szaraczkowem ubraniu, w którem zapewne krył się rewolwer i niejeden mały granat.
Znano go od dziecka jako Niemca, widywano w mundurze pruskiego oficera. A teraz dowodził drużyną powstańców i nie wstydził się mówić głośno po polsku na ulicy. I siostra jego przerobiła się na Polkę! Niedawno jeszcze nauczycielka szkoły rządowej! Nie raczyła nawet skłonić głowy przed przechodzącą kierowniczką tego instytutu. Skandal! Brat i siostra dobrali sobie jakąś szykowną pannicę z Polski i paradowali po niemieckich Mysłowicach z wesołemi twarzami zwycięzców. Cóż to za nowe porządki, za przewrotowe, niesamowite czasy!...