Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/284

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ców. Szare ich postacie oderwały się od ziemi, ukazały przy moście... Jęły trzaskać granaty.
Trwało to tylko chwilę. Wbrew oczekiwaniu powstańcy skoczyli zaraz na most i zniknęli między domostwami miasta, snać nie napotykając oporu.
W istocie przednie straże niemieckie otrzymały rozkaz opuszczenia pozycji i zgromadzenia się na wyżynie przymiejskiej, przy kopalni Mysłowickiej. Bo, lubo gotowi do boju, Niemcy nie oczekiwali ataku, nie spodziewali się powstania. A w tym samym czasie, co Kuna, natarły na nich od strony Słupnej i Radocka zgromadzone tam drużyny Mysłowickie.
Jakby wichrem niesiona wpadła panna Jadwiga przez most w krótką uliczkę. Nie ujrzała przed sobą powstańców, którzy przepadli już gdzieś. Jedynie ciężki kulomiot, zapomniany na przyczółku mostowym i porzucony karabin, świadczyły o potyczce.
Ludność, zrazu przyczaiwszy się w mieszkaniach, jak mysz pod miotłą, wybiegała teraz na ulice i panna Jadwiga znalazła się w pośród gawiedzi wystraszonej a pytlującej językami zawzięcie. Gdzie szukać powstańców, dokąd się skierować nie wiedziała. Pytała się wyrostków, lecz jeden wskazywał jej na prawo, drugi na lewo. Stała bezradna, gdy nadjechał z Modrzejowa samochód Kuhnów. Wskoczyła w niego odruchowo, bez wyraźnego powodu, i w kilka minut ukazała się w progu dyrektorskiej jadalni uskrzydlona, wyróżowiona, radosna jak wiosna.
Pan Wilhelm i wszyscy domownicy byli już na nogach i niby błędne owce tułali się po pokojach. Skupili się szybko dookoła jasnego gońca a dyrektor, podnosząc ramiona wysoko, krzyknął radośnie:
— Ach, das Maedel!!! Sind Sie schon da?! (Już tu pani wróciła!)
Ucieszył się jej nad wyraz tak, że wyszedł ze swego fasonu i omało nie porwał dziewczyny w ra-