Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jąco“ polskim. Tak „rein Polnisch“. Bo nawet on sam nie potrafiłby przeciwdziałać skutecznie temu stworzeniu, w którego promieniowaniu przeinaczał się do niepoznania, młodniał, rozpogadzał się, rozkwitał. Ale dlatego właśnie pragnął mieć ją blisko.
— Znamy ją dopiero od wczoraj — rzekł, gdy weszli do pokoju. — Skąd ona się wzięła?
— Córka notarjusza z Warszawy.
— Z Warszawy? — powtórzył i znów strach go obleciał przed ową nieznaną stolicą, przed nowym światem, od którego odpychała go starość.
— Hm... — sapnął, siadając w fotelu, i po chwili mówił: — Któż z tego łobuza może być mądry? Niedawno bałamucił Emmę Schlichtling, czy raczej bałamucił się z nią, teraz dla odmiany bałamuci się z tą Polką. Raz brunetka, raz blondynka, a jutro nie wiadomo, czy nie pocznie korowodów miłosnych z szatynką. Ale... gust ma dobry, ani słowa — dodał, zapominając o swej powadze, i ciągnął: — Wiktor zawsze robi to, czego się nie spodziewamy. Nie ręczę wcale, czy wkońcu nie ożeni się z... jaką kucharką. Zobaczysz.
Pani Agata podniosła protest, a on dobił ją, mówiąc:
— I na domiar złego wyda się, że ta jego kucharka nie umie gotować! Zobaczysz.
Tymczasem panna Jadwiga pod opieką Froncka przedostała się przez bagnety straży i o zmroku wjechała w wężowisko ulic Sosnowca.
Zmierzała do Głównej Komendy. Zanim samochód stanął u celu, zoczył go porucznik Kuna, idący do kawiarni w gronie spiskowców. Przyskoczył do panny Orzelskie] i niebawem wszyscy dowiedzieli się o zarządzeniach czujnej Zycherki w Mysłowicach.
Przyłączywszy się do tego grona panna Jadwiga zasiadła do stołu w ustronnym pokoju ka-