Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mienicy przez dużą, narożnik jej obejmującą restaurację. Więc wartownicy poszli tam szybko barykadować wyjście, zamykać okna.
Zbrojąc się dnia tego na taki wypadek, wpadli na szczęśliwą myśl. Zabrali z piwnicy puste butelki, napełnili je całe wodą, zakorkowali szczelnie i tak zaopatrzyli się w zapas bomb, które zanieśli teraz na piętro, do biur komisarjatu.
Przed domem zaś pojawił się samochód ciężarowy, na którym piętrzyła się wysoko wszelaka broń i amunicja. Poczęli ją rozdawać wachmistrze policji wśród złowieszczego rozgwaru i wnet głośny brzęk szyb obwieścił szturm.
Szyby jęły wylatywać z okien pierwszego piętra, granaty trzaskały, wlatywały do pokojów i kule Mauserów świstały niekiedy. W odpowiedzi gruchnęły w rojne mrowisko granaty i szklane bomby, z tym wynikiem, że zgraja rozpierzchła się, powpadała do przyległych domów, by tam z okien dalszy prowadzić atak.
Wiktor znał już taką walkę i nabrał doświadczenia w Hotelu Lomnitz i jako ostrzelany żołnierz nie stracił zimnej krwi. Przykląkł w kącie okna i raz wraz wyrzucał na ulicę pociski, jakie podawała mu skulona za jego plecami panna Jadwiga.
Blada była, lecz prawie spokojna. Pierś jej falowała żywo, nozdrza pracowały jakby chrapy rasowego konia i ze źrenic jej strzelały fosforyczne blaski. Porucznik służył jej za niezbędną moralną podporę i, gdy w pokoju rozlatywały się meble, gdy piec pod obuchem granatów rozwalił się i grzmotnął na podłogę, nie wytrąciło to jej z równowagi.
Lecz nerwy jej miały być wystawione jeszcze na większą próbę. Skoro naprzeciwko, w oknach pojawiły się głowy Orgeszowców, z rozwalonych drzwi na kurytarz Borucki i Pająk poczęli rąbać do nich z karabinów tak, iż cały pokój pełen był ogłuszającego huku.