Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dr. Mielęcki, mieszkający naprzeciwko Komisji Alianckiej, począł szukać kapelusza.
— Zostań z nami! — ozwał się doń dr. Jarczyk i jął nalewać mu kawy.
— Nie mogę. Żona moja cierpiąca. A patrząc z okna na te krwawe wybryki, może się niepokoić — odrzekł dr. Mielęcki i wyszedł.
Jeszcze zalegała ulicę Fryderyka bisurmańska zgraja, niewypłoszona słabą akcją Francuzów, jeszcze niekiedy padały granaty w okna Komisji i wycie motłochu rozlegało się dookoła. Przecisnąwszy się przez szalony ferment, Mielęcki wszedł do kamienicy, gdy z dachu jej spadł granat, który, wymierzony w stronę Komisji Francuskiej, trącił o gzyms dachu, spadł na głowy niemieckie i powalił kilka osób. Przeniesiono je bezzwłocznie na podwórze tej kamienicy i dr. Mielęcki zajął się ich opatrunkiem, zanim zabrano rannych do szpitala.
A dr. Mielęcki ruszył po schodach do swego mieszkania, lecz podleciało do niego skokiem kilku burszów z żelaznemi prętami, zajrzała mu w oczy groźna dzicz.
— To z twych okien rzucono na nas granat, du Polnisches Schwein! — huknął, dyszący wściekłością Orgeszowiec.
— Nie! Nie!... — począł protestować Mielęcki, lecz uderzono go kułakiem w kark i żelazna laska spadła mu na głowę. Zwaliła się nań furja zawodowych zabijaków. Napoły nieprzytomnego ściągnięto ze schodów, wywleczono w bramę i tam, niby stado drapieżników rzuciła się na niego zgraja płatnych terorystów. Tratowano go, kułakowano, katowano na wyścigi wśród gradu plugawych wyzwisk i klątw motłochu, w igrzyskach tych biorącego udział bierny lecz radosny.
Obnażyła się istotna natura tej tłuszczy niemieckiej i, gdy na przywołaną przez panią Mielęcką i jej córkę karetkę ambulansową złożono ciało nie-