Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak będą głosowali w plebiscycie? — zainterpelował go.
Sprawa ta, jeszcze w dalekiem polu, nie zaprzątała w tej chwili uwagi oderwanych od zagrody rozbitków. Mimo to wszyscy byli ciekawi, co odrzeknie na to polityk. Nie lubił on jasno postawionych kwestyj. Zbył sprawę cierpkim uśmiechem:
— My już za Polską głosowali, za broń chwytając! — odparł i nuże znów odmawiać swoją litanję żalów.
— Głosowali za Polską, — przerwał mu oficer — gdy nie było głosowania. A gdy wybije godzina plebiscytu, za kim głos oddadzom? Za Niemcami?
— Nie! Nie głosuję za obcymi, bo wszyscy łapę w naszą ziemię zapuszczajom po skarby a nas kromką chleba zbywajom. Nie głosuje za obcymi, jeno za Górnym Śląskiem.
— Ale za jakim Górnym Śląskiem? Czy takim, co pozostanie pod Niemcami?
— Po francusku nie umiem, ale spamiętałem sobie jedno, co stajało w niemieckiej gazycie, bo to moje hasło: „Silesia fara da se“, To niby, że my Górnoślonzoki dla siebie a wszyscy inni, takie czy owakie, furt ze dwora.
— Wielki z pana polityk! — bąknął Kuna z uśmiechem. — Autonomista! To jest taki, który, nie chcąc przyznać się do tego głośno i uczciwie, oświadcza się za Niemcami!
— Ja za Polską głosować nie będę! — wybuchł wreszcie szczerze autonomista — bo już na wojnę iść nie chcę. A rychło patrzeć, jak na Polską Moskal napadnie. Wtedy ty pieronie co?
Tu odmalował on trudne położenie nowopowstałego tworu pañstwowego i przypiął łatkę Polakom. Płynęło mu to łatwo i porucznik nie wątpił, iż ma przed sobą oszlifowanego w wielu dyskusjach politykiera, czyli zawodowego agitatora.