Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czugami. I oni jednak drapnęli, przepadli w ciemności, gdy porucznik i Buła natarli na nich chwacko.
Przez ten czas wyzwolone z opresji kobiety mogły były uciec już daleko. Wszelako sylwetki ich widniały o kilkanaście kroków. Gdy Kuna zbliżył się do nich, ujrzał, że jedna z nich, młodsza, jasno-ubrana, słaniała się na ramię swej przysadzistej, po wiejsku odzianej towarzyszki, jakby mdlejąc. Pochwycił ją za ramię i pospołu z włościanką poprowadził powoli ku czerniącej się w pobliżu zagrodzie. A Buła postępował obok nich, rozmawiając z włościanką, którą okazała się rzeczywiście działaczka górnośląska, Bramowska, wracająca z agitacyjnego zebrania kobiet.
W białym, niskim, po miejsku umeblowanym pokoiku Bramowska zajęła się poturbowaną agitatorką a swoją lokatorką. Na nią to głównie skierowała się wściekłość bojówki. Uderzono ją w głowę tak, iż, wszedłszy do mieszkania, dziewczyna czuła się jeszcze oszołomioną. Zerwano jej z głowy rogówkę wieśniaczą i poszarpano, podarto na plecach ładną, wielkomiejską sukienkę, jaką włożyła na zebranie, aby kobiety wiejskie nie orzekły, że owa frelka z wielkiego świata stolicy bagatelizuje je i ma za chelkę-pętelkę.
Nad tą sukienką załamały ręce gospodyni i jej córki. Panna musiała przejść do swego pokoiku i przebrać się. Pojawiła się przy stole jeszcze trochę zajściem tem rozstrojona.
Usadziwszy przy stole swego sąsiada i porucznika, pani Bramowska nalała w kubki „kiszki“ czyli zsiadłego mleka i podsunęła gościom wędlinę, mówiąc do porucznika:
— Broniła się jak mogła. Ale co takiemi pionstkami można poradzić, kiej dzikie robactwo opadnie nieboraczkę? A jo sama przeonaczyłam sie, kiej mnie ejden orchol w bok szturnoł.