Strona:Maciej Wierzbiński - Pękły okowy.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wić jeszcze uchem konające w oddali tony. Zapatrzył się w wyrazistą, tajemniczą maskę niesamowitego swego gościa.
Jakieś świetlane mgły mistyczne oblokły zbójeckiego „obdacha“ tak, iż wydał się z baśni wysnutą postacią budził w młodym junaku romantyczną nutę.
Nawoj zapalił papierosa, powstał, uścisnął rękę Wiktora i wyszedł.